Dlaczego zabieracie 4- i 5-latki na filmy, które dystrybutor określa jako właściwe od lat 10? Nie znacie swoich dzieci? Nie wiecie, że 5-latek raczej nie wytrzyma w fotelu kinowym 1h 45 min.? I to na filmie o zdecydowanie zbyt skomplikowanej fabule dla kilkulatka?
Dlaczego narażacie inne dzieci, 10- i kilkunastoletnie na przeszkadzanie im w seansie? A jeśli już widzicie, że wasz kilkulatek się nudzi, że zaczyna biegać po schodkach w tę i we w tę, względnie wędruje po siedzeniach z góry na dół, zwykle jeszcze głośno komentując tę zabawę z kolegą/koleżanką, to dlaczego nie wyjdziecie z kina, skoro wasze dziecko ewidentnie nie jest dłużej zainteresowane filmem, a wyłącznie przeszkadza oglądającym? Jak chce pobiegać, to proszę je wyprowadzić poza salę, bo sala kinowa służy do oglądania filmu, a nie do biegania.
Ten film jest właśnie odpowiedni dla 5-6 latków. Ja i mój 11 letni brat wyłączyliśmy go w połowie, bo jest nędzny.
Dawno temu wyświetlano zestawy bajek w kinach. Seans trwał ok.60 minut. Dzieci siedziały w skupieniu, nie trzeba było uciszać.
Oklaskami witały każdą pojawiającą się bajkę na ekranie.
A dziś ? Sala kinowa zamieniła się w jadłodajnię, dzieci się kręcą i biegają, jakby sala kinowa była placem zabaw.
Dialogi w filmach Made in USA są bardziej agresywne i niezrozumiałe dla najmłodszych w treści.