Opowiadanie czytałem dawno temu, ale z tego co pamiętam, zmiany są znaczące.
W opowiadaniu Anderton jest mężczyzną zbliżającym się do 50 lub nawet po 50 (dokładnie nie pamiętam), mającym niedługo przejść na emeryturę, w każdym bądź razie jest zdecydowanie starszy niż w filmie. U Spielberga były kule, w opowiadaniu Dicka maszyna wyrzuca karty z nazwiskami przyszłych morderców. Zakończenie jest zupełnie inne - Anderton popełnia morderstwo i zostaje zesłany na odległą kolonię.
Kolega ostro spłycił wszystko. Coś postaram dodać od siebie.
Anderton popełnia zbrodnię z innych zupełnie pobudek - W filmie, bo podejrzewa tego człowieka o porwanie syna, w literaturze zabija, by udowodnić, ze system faktycznie działa, robi to na pohybel wojskowym, którym nie w smak było funkcjonowanie oddziału prewencji. No i trójka jasnowidzów była o wiele bardziej zdeformowana, niż było to pokazane w filmie, ponadto nie znajdowali się w basenach, tylko w jakichś nazwijmy to fotelach dentystycznych.
Wlasnie wczoraj przeczytalem opowiadanie po raz kolejny.
W zasadzie: tytul, nazwisko glownego bohatera, system pre-crime'u i obecnosc trzech 'mutantow' to czesci laczace opowiadanie z filmem... nic wiecej
Opowiadanie w typowym Dickowskim stylu, zagmatwane do konca; film - hollywood z domieszka SciFi.
Film dobry, ale co najwyzej DELIKATNIE OPARTY O GLOWNE RAMY OPOWIADANIA. Napewno nie na jego podstawie (co nie umniejsza scenariuszowi).